Uśmiechałeś się nikle pod nosem,
obserwując okręcającą się przed tobą blondynkę. Dziewczyna popatrzyła na ciebie
czekoladowymi tęczówkami, trzepocząc zalotnie długimi, ciemnymi rzęsami, a ty
roześmiałeś się wesoło. Pochyliłeś się nad nią i szepnąłeś jej do ucha, że nie
szukasz dziewczyny. Rozbawiony zarejestrowałeś jak wydęła usta, a na jej twarz
wstąpił grymas niezadowolenia. Odwróciła się do ciebie plecami i kołysała zmysłowo
biodrami, zahaczając o materiał twoich dżinsów tuż pod brzuchem. Pokręciłeś z
niedowierzaniem głową i także dałeś się ponieść rytmom piosenki Nowatora. Żadna
kobieta nie była w stanie pobudzić w tobie rządzy pragnienia po za 25-latką.
Pamiętałeś, kiedy wystarczyło, że tylko otarła się nieznacznie o obszar twoich
spodni dłonią czy pośladkiem a ich powierzchnia momentalnie stawała się wyboista.
Cień uśmiechu przemknął przez twoje usta, gdy uświadomiłeś sobie z jaką
łatwością potrafiła na ciebie zadziałać. Czasami ci tego brakowało. Zielonooka
podskakiwała energicznie do góry, odrzucając jasne kaskady na nagie plecy,
kiedy opadały jej niesfornie na czoło, przysłaniając widok na DJ’a. Obróciłeś
ją wokół własnej osi i przyciągnąłeś do siebie zamaszyście, posyłając promienny
uśmiech. Zarzuciła dłonie na twój kark i chybotała wolno, dostosowując tempo do
rozbrzmiewającej po wnętrzu nocnego klubu piosenki. Po niecałej minucie od
zaserwowania przez prowadzącego imprezę wolnej melodi przeprosiłeś ją, wędrując
do loży, gdzie znajdowali się zawodnicy radomskiego klubu. Z zachowania zbyt
przypominała ci ją. Nie mogłeś tego znieść. Lena była tak samo pewna siebie i świadoma swojego wdzięku oraz tego jak oddziałuje
na płeć przeciwną i w pełni z tego korzystała. Zawsze wiedziała gdzie zahaczyć,
smyrgnąć, dotknąć, aby zadziałać na wyobraźnię. Ziobrowski wręczył ci szklankę z kolorowym
napojem i posłał szeroki uśmiech, wznosząc toast za zakończony kilka dni temu
sezon. Zadarłeś kąciki ust, uderzając szkłem w pozostałe naczynia siatkarzy i
zamoczyłeś wargi w chłodnej cieczy, gasząc pragnienie. Odetchnąłeś z ulgą, kiedy
towarzyszka z parkietu znalazła już nowego partnera do tańca i ponownie
zatopiłeś usta w alkoholu. Tego właśnie potrzebowałeś. Procentów krążących w
twoim krwiobiegu, które sprawią, że starsza znacznie blondynka umknie z twoich
myśli na dłuższy czas. Przymknąłeś powieki i odchyliłeś głowę do tyłu, marząc o
pozbyciu się z przed oczów perspektywy wtulonej w ciebie dziennikarki podczas
sylwestrowej nocy w jednym z wolnych kawałków. Tak bardzo łaknąłeś jej
bliskości po mimo sporej ilości czasu jaka upłynęła od awantury w twoim mieszkaniu.
Zamysł, że niebawem opuścisz lokum, które okupywałeś od dwóch sezonów
rozegranych w Radomiu wprawiała cię w zrzucenie z siebie pewnego ciężaru, który
ważył naprawdę sporo i chęć do dalszego życia. Potrzebowałeś odetchnąć od
wspomnień odnoszących się do osoby Zawadzkiej jakimi kipiał każdy milimetr
twojego mieszkania. Każdy komplet pościeli skąpany był w jej perfumach i proszek
do prania nie był wstanie oczyścić materiału z jej słodkiej woni. A może tak
naprawdę sam tego nie chciałeś? Gdybyś się postarał i wyposażył łazienkę
jednego z lokali w radomskim bloku mieszczącym się w centrum miasta specyfikami
różnorakich firm może wreszcie pozbyłbyś się tego zapachu, który posiadała
tylko ta jedna kobieta. W szafie nadal znajdowała się jedna z koszul nocnych. O
ile się nie myliłeś ta narzucona na jej piękne, idealnie wyrzeźbione ciało
podczas waszej drugiej, wspólnej nocy. Dziwiłeś się jakim cudem znajduje czas
dla chłopaka, pracy czy dbania o siebie w postaci co tygodniowych zajęć jogi,
siłowni, którą odwiedzała dwa razy w tygodniu czy codziennego dystansu
pokonywanego podczas biegania. Pokręciłeś głową, chcąc odpędzić od siebie
rozmyślenia, zagadnienia dotyczące Leny. Dopiłeś do końca niepierwszego, pochłoniętego
w trakcie dzisiejszej nocy drinka i popatrzyłeś na siedzącego naprzeciwko siebie
Filipa.
—Możesz się już z łaski swojej przestać
tak na mnie gapić? —prychnąłeś. —Tak, miałeś rację. To chciałeś w końcu
usłyszeć? —parsknąłeś, gromiąc go wzrokiem.
—Nie, chciałem powiedzieć to. —odparł
z szerokim uśmiechem. — A nie mówiłem!
—Daruj sobie, Michał. Nie jestem
w nastroju. —rzuciłeś podirytowany.
Poderwałeś się z miejsca i
dołączyłeś do chłopaków spoczywających przy barze, gdzie Rybicki mało co nie
spadał z wysokiego krzesła. Zachichotałeś na ten widok i poklepałeś go po
ramieniu, przystając przy ladzie. Zamówiłeś kolejne sztuki kolorowego płynu i
przyssałeś się do słomki jednej z nich, pozbywając się całej zawartości na raz.
To samo miałeś zamiar uczynić z drugą porcją, ale Żaliński pokiwał groźnie
palcem w twoim kierunku, odsuwając od ciebie trunek. Popatrzyłeś na niego
rozbawiony i uśmiechnąłeś się słodko, zapewniając, że nadal dobrze trzymasz się
na nogach.
—Tobie już wystarczy, młody. —wypowiedział
stanowczym głosem nieznoszącym sprzeciwu.
—Ale Wojtek…—spojrzałeś na niego
błagalnie, śmiejąc się pod nosem. —Nie bądź jak Dorotka. —zaśmiałeś się na swoje
słowa.
—Będę jak Dori bo Dori się nie
pierdoli. —odparł roześmiany.
Zrezygnowany westchnąłeś i
powędrowałeś wzrokiem ku wejściu. Kuba czule pocałował w usta Karinę, która
właśnie przekroczyła próg drzwi i objął ją w pasie, prowadząc w waszym
kierunku. Zerknąłeś na prawy nadgarstek, gdzie usytuowany był zegarek i
wzniosłeś nikle kącik ust. Dziewczyny jak zawsze były punktualne i postanowiły
sprawdzić w jakim jesteście stanie. Anna podreptała do Hubera i tanecznym
krokiem zmierzała na parkiet, ciągnąc go za sobą. Na widok partnerek kolegów
miałeś ochotę jeszcze bardziej utopić swoje smutki w alkoholu. Skorzystałeś z
okazji, kiedy Diana pojawiła się przy boku kapitana i zwinąłeś drinka.
Przechyliłeś naczynie, opróżniając je do dna na jednym wdechu i w znakomitym
humorze zawędrowałeś na parkiet. Nie musiałeś długo oczekiwać ochotniczki do
tańca. Już po chwili wyczyniałeś różnorakie akrobacje przy boku brunetki.
Energicznie okręcałeś ją, przechylałeś w różne strony, wysłuchując jej uroczego
chichotu.
—Słodki jesteś. —mruknęła z
rozkosznym uśmiechem.
—A dziękuję. Ty też niczego
sobie. —odwzajemniłeś gest.
***
Patrzyłeś tępym wzrokiem w kopertę leżącą na stole i nie czułeś zupełnie nic - byłeś jakby oderwany od rzeczywistości, jakby to wszystko działo się obok ciebie; podobnie miałeś, gdy zażądałeś od blondynki testów na ojcostwo widząc minę i zawieszenie przyjmącego, który nie był wtedy w stanie myśleć trzeźwo. Tobie też była trudno zachować zimną krew, ale widząc niedowierzanie na twarzy twojego przyjaciela, wtedy w jego radomskim mieszkaniu poczułeś, że to na ciebie spada cała odpowiedzialność. Westchnąłeś głośno zerkając na tarczę zegarka, jakby pod wpływem twojego spojrzenia wskazówki miały przyśpieszyć. Słyszałeś jak twoje palce wypijają wwiercający się w głowę rytm, a po chwili doszedłeś do wniosku, że to pierwsze takty największego hitu AC/DC - Highway to Hell. Czułeś się trochę jak na autostradzie do piekła, bo przecież nie miałeś już niczego do stracenia, jednak coś cię trzymało na granicy, bo przecież zostały jeszcze te wyniki. Jedna, zadrukowana kartka A4 leżąca w tej cholernej białe kopercie mogła zmienić twoje życie. Nie wiedziałeś jakiego wyniku się spodziewać, przestałeś wierzyć dziennikarce, ale gdzieś w głębi chciałeś, żeby badanie wykazało pokrewieństwo; miałbyś dziecko, im więcej o tym myślałeś tym częściej wyobrażałeś sobie, że twoja mała kopia biega po ogrodzie twoich rodziców, ale z drugiej strony nie chciałeś zaczepiać się z przeszłością, a potencjalne ojcostwo nie pozwoliłby ci zacząć od nowa, odciąć się od przeszłości, zacząć z czystą kartką, zamknąć ten rozdział.
Siedziałeś w zawieszeniu próbując odpędzić od siebie myśli powodujące zawroty głowy i nawet nie zdałeś sobie sprawy, że ktoś próbuje dostać się do twojego mieszkania. Dźwięk dzwonka rozległ się po raz kolejny, a chwilę później Dominika z przerażeniem wymalonym na pucołowatej twarzy usiadła na podłodze wpatrując się w stolik, praktycznie nie mrugając. Jej wyraz twarzy nie pomagał ci w zachowaniu spokoju, ale jej obecność pomogła ci unormować oddech. Pamiętasz jej szok, gdy wyjawiłeś jej całą prawdę i zmieszanie, gdy opowiedziałeś sytuację z mieszkania Fornala. Próbowała nie wzbudzać w tobie wyrzutów sumienia, ale każde spojrzenie jej brązowych oczu mówiło ci, że nie możesz patrzeć tylko na swój czubek nosa, że może jest jeszcze ktoś o kogo będziesz musiał się troszczyć.
- Otworzyłeś? - zapytała cicho przeczesując palcami włosy sfrustrowana, gdy ty zająłeś ponownie miejsce na kanapie. Pokręciłeś głową czując jak podnosi ci się poziom adrenaliny. Nie wierzyłeś w to, że w wieku dwudziestu jeden lat będziesz przechodził przez takie piekło, że w jednym momencie, przez jedno głupie zauroczenie przeżyjesz taki wachlarz emocji. Blondynka już od waszego pierwszego spotkania zawróciła ci w głowie, chociaż przecież nie wierzyłeś w miłość od pierwszego wejrzenia, ale ona zmieniła zupełnie wszystko zostawiając po sobie spalone mosty, a może to ty spaliłeś nie pozwalając jej wrócić? Zakochałeś się od pierwszego wrażenia, chociaż rozsądek ci podpowiadał, że to pomyłka, i wtedy zacząłeś walczyć z tym instynktownym uczuciem - tak naprawdę wcale nie chcąc zwyciężyć. Wyniosłeś z tego wiele lekcji, wiele się o sobie dowiedziałeś i wiele straciłeś, ale nabardziej cieszyłeś się, że nie straciłeś najlepszego przyjaciela, chociaż czy między wami może być tak jak dawniej?
- Możesz ty to zrobić? - zapytałeś, a twój głos tak się łamał, że ledwo go poznałeś. Brunetka widząc twój stan chwyciła niepewnie kopertę i ją otworzyła. Z każdą sekundą czułeś jak bardzo przyśpiesza pracę twoje serce i każda sekunda trwała wiele godzin. Widziałeś jak przełyka głośno ślinę wczytując się w wyniki badań; w końcu rzuciła ci spojrzenie pełne ulgi i pewnego rodzaju niezrozumienia.
- Zero zgodności - szepnęła rzucając ci pokrzepiający uśmiech, a ty poczułeś jak ulatuje z ciebie całe powietrze, cały stres gromadzony miesiącami nagle się rozpłynął, wyleciał przez otwarte okno, zniknął. Czułeś niewyobrażalną ulgę, ale jednocześnie wraz ze słowami Dominiki coś w tobie umarło - jakimś dziwnym uczuciem, którego nie potrafiłeś nazwać chciałeś zostać tym ojcem; jakąś dziwną miłością już pokochałeś to dziecko, zrobiłeś to w momencie, gdy Lena ci o niej powiedziała i nawet jej zachowanie nie zmieniło tego uczucia, które kiełkowało w tobie od wielu tygodniu. - To oznacza, że - nie musiała kończyć, bo ty tobie przyszła do głowy dokładnie ta sama myśl.
- Tomek zostanie ojcem - powiedziałeś dobitnie, a twoje mieszkanie pogrążyło się w dźwiękach przychodzącego połączenia; nie musiałeś patrzeć na wyświetlacz, aby wiedzieć, że twój rozmówca siedzi właśnie w swoim radomskim mieszkaniu i jest w nie mniejszej rozsypce niż ty.
***
Salwy twojego śmiechu
rozbrzmiewały po wnętrzu klatki schodowej, a ty miałeś gdzieś ilość sąsiadów
pobudzoną przez decybele wydobywające się z twojego gardła. Filip kręcił z
niedowierzaniem głową nad tym co wyczyniasz i prowadził cię cierpliwie w stronę
twojego mieszkania. Po kilkunastu minutach rozwarł drzwi i wepchnął cię do
środka twojego lokum. Zachwiałeś się, ale po chwili odzyskałeś równowagę i
podreptałeś w stronę kuchni. Z wnętrza
lodówki wyciągnąłeś schłodzoną Żubrówkę i wymieniłeś porozumiewawcze spojrzenie
z Michałem. Atakujący przewrócił jedynie oczami na twoje ogniki szczęście
zawarte w błękitnych tęczówkach i wyrwał ci przeźroczystą butelkę, umieszczając
ją z powrotem na swoim miejscu. Jęknąłeś zawiedziony, ale nie miałeś ochoty
ponownie iść do pomieszczenia gdzie się znajdowała. Opadłeś na sofę i
przymknąłeś powieki, czując jak ilość alkoholu zawartego w twoich żyłach miesza
ci w głowie i powoduje niebywałą chęć spania. Nie miałeś zamiaru się temu sprzeciwiać dlatego
przechyliłeś się na bok prawą stronę i opadłeś na miękką poduszkę. Czułeś
zbliżającą się krainę Morfeusza. Prawie zasnąłeś, kiedy głos rzeszowianina
wydobył się tuż nad twoją głową.
—Tomek, znalazłem to pod
drzwiami. —poinformował cię, machając ci śnieżnobiałą kopertą przed oczami. —Masz.
Czytaj.
—Michał, ja cię kiedyś uduszę. —syknąłeś
przez zaciśnięte zęby, podnosząc się do pozycji siedzącej. —Co ty do cholery
chcesz?
Przejąłeś kawałek śnieżnobiałego
papieru od przyjaciela i rzuciłeś okiem na jego przednią część. Poczułeś
dreszcz przeszywający twoje ciało, gdy odnalazłeś na niej adres warszawskiego laboratorium.
Pośpiesznie rozdarłeś kopertę i wyciągnąłeś jej zawartość. Uważnie śledziłeś
wzrokiem czarną czcionkę, która zakryta była kartka formatu A4. Gdy dotarłeś do
końca treści tekstu przełknąłeś głośno ślinę. Zamarłeś. Wpatrywałeś się pustym
wzrokiem w odległy punkt przed sobą i milczałeś. Siatkarz siedzący obok zaczął
tobą potrząsać, błagać, abyś coś z siebie wydusił. Jednak pierwszą osobą, która
musiała się o tym dowiedzieć był Kochanowski. Po chwili w kącikach twoich oczu
pojawiły się łzy. Sam nie wiedziałeś czy słona ciecz spływająca po twoich
policzkach, a następnie skapująca na dywan jest oznaką szczęścia czy może
smutku. Spojrzałeś na bruneta i uśmiechnąłeś się blado, przekazując mu kartkę.
—Jestem ojcem dziecka Leny. —szepnąłeś
ledwo słyszalnie.
—Żartujesz?! —wykrzyknął zdumiony
23-latek.
Pokręciłeś przecząco głową i
mimowolnie uśmiechnąłeś się delikatnie. Chciałeś być ojcem tego skarbu spoczywającego
w jej łonie i ci się to udało. Zgodność pokrewieństwa wynosiła dziewięćdziesiąt
dziewięć procent. Pragnąłeś rozkoszować się widokiem tej małej kruszynki, która
odziedziczy wasze cechy odnośnie wyglądu zewnętrznego jak i charakteru. Jednak
wszystko się pokomplikowało i sam nie wiedziałeś czy to, że jesteś tatą tej
istotki to dobra informacja dla ciebie czy też zła. Skryłeś twarz w dłoniach i
doszedłeś do wniosku, że niczego bardziej nie pragniesz, aby ten dzień właśnie
się zakończył.
***
R: Stało się; tajemnica poliszynela została rozwiązana, a jak to się skończy to jeszcze zobaczymy.
F: No i mamy finał tak oczekiwanej sprawy ;) Jak przypuszczałyście, że ojcem będzie Kuba, Tomek czy może ktoś zupełnie inny? Za tydzień widzimy się z epilogiem ^^
F: No i mamy finał tak oczekiwanej sprawy ;) Jak przypuszczałyście, że ojcem będzie Kuba, Tomek czy może ktoś zupełnie inny? Za tydzień widzimy się z epilogiem ^^
Byłoby za pięknie, gdyby to Kochanowski okazał się ojcem, chociaż to on wydaje się tutaj bardziej dojrzały i patrzący na świat bez różowych okularów c; Aż boję się pomyśleć co może stać się z Fornalem, bo będzie mu stanowczo trudniej zaakceptować rzeczywistość, ponieważ nigdy nie będzie mógł całkowicie wymazać Leny z pamięci, a Kuba ma na to szansę. Czekam na epilog, bo wiem, że jesteście w stanie zaskoczyć, weny
OdpowiedzUsuńNo Kubuś tutaj na takiego został wykreowany bez dwóch zdań ^^
UsuńZobaczymy jak to z tym będzie ;)
My zawsze ^^
Dziękujemy i pozdrawiamy ;*
Druga! <3
OdpowiedzUsuńO wow! Kocham <3
UsuńNie mogę się pogodzić z tym, że t już koniec. :( Uwielbiam to opowiadanie i mogę o ich losach czytać i czytać. Ta historia mnie tu przyciągała od samego początku. :) I jest po prostu świetna i doskonale napisana. Za to po prostu ukłony przed Wami drogie autorki! <3
Jako ojca obstawiałam chyba bardziej Tomka. Niby wszystko się wyjaśniło, ale tutaj już było tyle zwrotów akcji, że nic mnie nie zdziwi. ;) Szkoda mi Kubusia, bo mimo swojego zachowania to zależało mu na dziecku, podobnie jak Tomkowi... No ale musiało to się wyjaśnić. Z jednej strony Kubunio będzie mógł sie teraz od wszystkiego odciąć. A Tomek nie do końca.... Zawsze będzie go już z Leną coś łączyło, a dokładniej ktoś. Jestem bardzo ciekawa jak chłopcy się z nią dogadają. Zwłaszcza Tomek powinien, w końcu dziecko niczemu nie jest winne. :)
W takim razie czekam już tylko na epilog :(
POZDRAWIAM !!!
Paulka
Dziękujemy za niesamowicie miłe słowa ;*
UsuńKuba właśnie ma to szczęście w nieszczęściu można powiedzieć :D
Zobaczysz w epilogu ^^
Dziękujemy i pozdrawiamy ;*
Ja to bym chyba wolała, żeby żaden z nich nie był ojcem :D
OdpowiedzUsuńWtedy Kuba z Tomkiem odcięliby się całkowicie od Leny, od przeszłości, od tej całej sytuacji, choć zdaję sobie sprawę, że łatwe by to nie było... No, ale żeby nie było za łatwo, za pięknie to okazało się, że to jednak Tomek zostanie ojcem dziecka Leny. Hm... Z perspektywy czasu wydaje mi się, że to chyba lepsze rozwiązanie, bo on jakoś bardziej tego pragnął, nawet po tej prawdzie, która wyszła na jaw. A Kuba od początku odczuwał jakąś hm... Niechęć? No nie wiem jak to nazwać :D Chociaż wiem, że mimo tego zachowania oswajał się z tą myślą, że może być ojcem, to jednak nie tak samo jak Tomek. Coś mi ten komentarz chyba nieskładnie wychodzi haha :D
Oby tylko ich przyjaźń przetrwała to wszystko <3
Pozdrawiam ;*
Za późno z tym życzeniem do wróżek się zgłosiłaś haha :D
UsuńTomek chciał zbudować z Leną rodzinę, ale po prawdzie jaka wyszła na jaw jakiś czas temu już nie tryska chyba taką chęcią :/
Dziękujemy i pozdrawiamy ;*