Huk odbijanych rytmicznie piłek niesienie się po radomskim obiekcie, pieszcząc twoje uszy. Ten odgłos powtórnie wprowadza cię w błogi stan. Siatkówka ponownie sprawia ci multum radości. Piłka skąpana żółto-błękitnymi barwami ponownie nadaje twojemu życiu sens. Odzyskałeś w nim równowagę Tomaszu, z czego możesz być zadowolony. Nadal jednak nie miałeś pojęcia jakim cudem podniosłeś się z takiego dołka. Być może była to zasługa kapitana spalskiej drużyny a być może rzeszowskiego libero? A w głębi duszy wiedziałeś, że odpowiadał za to jeszcze inny czynnik. Pozwoliłeś kącikom ust drasnąć wyżyny, gdy twoją głowę otuliła ta zanurzona w niepowtarzalnej, wyjątkowej magii chwila. Wiadomo pokrytych jasnym tonami ścian, oślepiający cię wielki strumień światła znajdujący się nad miłością twojego życia oraz starsza kobieta rzucająca fachowymi stwierdzeniami z prędkością naboi opuszczających pistolet. Do dziś pamiętałeś każdą chwilę ten intensywnej nocy, kiedy przyodziany w zieloną narzutę ściskałeś jej drobną dłoń niejako jak otrzymane dopiero cenne trofeum, które nie zamierzałeś nikomu oddawać. Odtwarzałeś spojrzenie jej czekoladowych tęczówek utkwione w twojej twarzy, która z każdym jej przeszywającym ciszę w pomieszczeniu przeraźliwym, przeciągłym krzykiem stawała się coraz bladsza. Jej oczy przepełniało zmęczenie oraz strach spowodowany wątpliwościami czy wszystko przebiegnie pomyślnie, którym podzieliła się z tobą przez telefon tuż przed rozpoczęciem rozgrzewki poprzedzającej spotkanie twojej drużyny i ekipy z Będzina, którego szeregi zasilał twój brat. Pognałeś wtedy do trenera i popatrzyłeś na niego błagalnie, wskazując dłonią telefon i tłumacząc w popłochu co się właśnie rozgrywa w warszawskim szpitalu. Prygiel widząc twoje roztrzepanie i przejęcie całą sytuacją poklepał cię po ramieniu, szepcząc do ucha, abyś nie zemdlał na sali porodowej i posłał ci tajemniczy uśmiech. Uściskałeś go solidnie, piszcząc uradowany i wybiegłeś z hali, chcąc znaleźć się jak najszybciej w środku swojego klubowego samochodu. Starałeś się wspierać matkę twojego dziecka jak tylko mogłeś, ale ona jedynie rzucała ci groźne spojrzenia, prosząc bezdźwięcznie za ich pomocą, abyś zamilkł. Przypatrywałeś się jej porcelanowej twarzy niemalże wtapiającej się niebezpiecznie w barwę znajdującej się za nią ściany i z rozchylonymi wargami obserwowałeś jak co rusz dociska przymknięte powieki pod wpływem przeszywającego ją stężenia bólu i rozwiera usta, aby wydać z krtani rozległy jęk, ale nie ten z pokroju tego, kiedy doprowadzałeś ją do rozkoszy w twojej lub jej sypialni. Nawet tak zmarnowana, wyczerpana i pozbawiona tej promienności, z wilgotnymi włosami i strugami tuszu do rzęs na policzkach była dla ciebie piękna. Fornalu, już wtedy wiedziałeś, że zasmakowałeś prawdziwej miłości. A gdy z jej wnętrza wydobyła się kruszynka i wręczono ci nożyczki, aby odciąć pępowinę padłeś na podłogę, a jedynym dźwiękiem jaki zarejestrowałeś przed utratą przytomności był jej uroczy śmiech. Stanęło na tym, że to Kochanowski również obecny w placówce przeciął więź pomiędzy rodzicielką a dzieckiem. Tak pośpiesznie przemierzałeś wnętrze budynku, że nie dostrzegłeś jego skulonej na krzesełku sylwetki znajdującej się przed pomieszczeniem, gdzie na świat zostało wydawane nowe życie. Pokręciłeś głową, chcąc odgonić od siebie te wspomnienia i powrócić duszą do radomskiej hali. W tym samym momencie zostałeś skarcony lodowatym spojrzeniem trenera, więc szybko zabrałeś się do pracy i skończyłeś atak z lewego skrzydła, umieszczając Mikasę lekkim pchnięciem tuż na nieskazitelnie białej linii. Robert posłał ci subtelny uśmiech, a ty wskazałeś na siebie dłońmi, prezentując swoje śnieżnobiałe uzębienie w całej okazałości.
– Wła la!
***
Popijasz po raz ostatni kawę patrząc na logo chyba najpopularniejszej sieci stacji benzynowych w całym kraju z przekornym uśmiechem. Nie myślisz jak genialny musiał być człowiek, który po wymyślił, w ogólnie nie myślisz o czerwonym logu; jesteś myślami gdzieś zupełnie indziej, ale nawet nie jest to żadne konkretne miejsce. Ubrany w najdroższą koszulę jaką miałeś w swojej szafie, a miałeś ich jak na twój gust i tak na dużo stałeś na styczniowym mrozie i zastanawiałeś się na twoim życiem. Przez ostatnie dwanaście miesięcy robiłeś to coraz rzadziej i trochę ci tego brakowało, ale przecież kochałeś mieć pełną kontrolę nad swoim życiem. Teraz wszystko było na swoim miejscu mimo, że czułeś ukłucie zazdrości, gdy Tomek chwalił się całemu światu pierwszymi krokami czy uroczym uśmiechem małego Aleksandra. Wiele razy radomski przyjmujący namawiał cię na spotkanie z chłopcem, ale mimo tego, że w Wiśle przelało się wiele wody to nie byłeś na to zwyczajnie gotowy. Nie umiałbyś się zachować w tej sytuacji, bawiąc się z dzieckiem, które mogło być twoje, którego mogłeś być ojcem. Z biegiem czasu zacząłeś sobie uświadamiać, że dobrze się stało, że to właśnie Fornal okazał się genetycznie spokrewniony z synkiem Leny, której od tego czasu, od czasu tamtej awantury w mieszkaniu nie widziałeś ani razu; czasem jej nazwisko migało ci przed oczami pod kolejnymi artykułami i wywiadami, ale dobrze czułeś się zupełnie od niej odcięty - nie było co kusić losu i wystawiać własnych uczuć na próbę. Ta cała szamotanina dużo ci odebrała, ale miałeś wrażenie, że dała jeszcze więcej - przyjaźń z kolegą ze szkolnych lat nigdy nie była silniejsza, a chęć zapomnienia i rozładowania chaosu, który przez wiele tygodni doprowadziła cię do miejsca, w którym teraz jesteś, nie tylko jako człowiek, ale również zawodnik. Pokiwałeś głową w stronę twojego menadżera, który postanowił podczas waszej dzisiejszej podróży prowadzić i wyrzuciłeś do kosza pusty kubek. Rozejrzałeś się po raz ostatni, a może po raz pierwszy po ośnieżonym Bełchatowie i na myśl, że jeśli wszystko pójdzie tak jak się spodziewasz za kilka godzin będziesz mógł wyobrażać siebie w tym miejscu. Wsiadłeś do samochodu przeczesując palcami włosy, bo z każdym pokonanym kilometrem czułeś coraz większe podekscytowanie. Propozycja od bełchatowskiego klubu przyszła nagle, w połowie sezonu i była totalnym zaskoczeniem, chociaż przecież wiedziałeś co spekulowały serwisy internetowe na temat następcy jednego z filarów ośmiokrotnego mistrza Polski. Przyszła w momencie, w którym trochę się pogubiłeś w swoim życiu, ale to ona dała ci możliwość ułożenia życia od nowa, grania i osiągania wyników, mierzenia się z najlepszymi, nie tylko na arenie krajowej. Chciałeś tego, ale nie podjąłbyś tej decyzji bez rodziny, przyjaciół, nie pamiętasz już ile godzin przegadałeś z rzeszowskim libero i radomskim przyjmującym, na których opinii zależało ci bardzo mocno. Zaśmiałeś się pod nosem odblokowując telefon, na którego ekranie pojawiło się zdjęcie sklepu internetowego Skry Bełchatów z dopiskiem, że przygotowania na sezon czas zacząć - odpisałeś krótko Dominice, która kibicowałaby ci niezależnie od tego gdzie byś grał. Domka okazała się jeszcze lepszą przyjaciółką niż sądziłeś i chociaż podczas tych prawie dwudziestu miesięcy kilka razy zastanawiałeś się czy nie jest czasem dla ciebie kimś więcej to jeśli nawet tak było nie chciałeś niczego przyśpieszać, chciałeś dać czasowi płynąć.
Zapamiętasz do końca życia stres towarzyszący ci podczas wchodzenia na piętro bełchatowskiej Energii i moment przechodzenia przez próg pomieszczenia, gdzie czekał nie kto inny jak prezes twojego przyszłego klubu. Po wymianie grzeczności, kilku żartach i ostatnich ustaleniach dostałeś do ręki czarno-żółty długopis i kilkanaście stron zadrukowanych kartek. Chwilę później twój podpis widniał w odpowiednich miejscach, a twoją ręką potrząsał Konrad Piechocki.
– Mam nadzieję, że będzie nam się świetnie współpracowało, a jestem przekonany o tym, że klub zyskał świetnego zawodnika – uśmiechnął się starszy mężczyzna prowadząc was do wyjścia.
Nie wiedziałeś czy ty też jesteś w odpowiednim miejscu, ale miałeś zamiar się przekonać i dać temu miejscu, klubowi i sobie szansę na stworzenie czegoś niesamowitego.
***
Salwy twojego śmiechu roznosiły się echem wokół zamieszkiwanego przez ciebie bloku, w którego kierunku podążałeś w towarzystwie młodszego o rok środkowego. Wyszarpałeś mu wręczone kilkanaście minut wcześniej w środku supermarketu reklamówki i starałeś się opanować rozbawienie jako pierwszy po jego kolejnym żarcie. Brakowało ci Ziobrowskiego, który od dwóch sezonów reprezentował barwy lubińskiego klubu, ale Huber świetnie wypełniał ci tą pustkę i po odejściu atakującego nawiązaliście dość silną więź. Czułeś ostoję, wiedząc, że zawsze możesz na niego liczyć. Twoje roześmianie momentalnie ustąpiło, kiedy w zasięgu wzroku siwych, błękitnych tęczówek zlokalizowałeś znajomy samochód, a kilka metrów dalej odnalazłeś blondynkę z dzieckiem na rękach. Spojrzałeś na Norberta i rozchylałeś już usta, aby przeprosić go i udać się do swojej poniekąd rodziny, ale siatkarz poklepał cię jedynie po ramieniu i uśmiechając się delikatnie zapewnił, że rozumie i zaproponował spotkanie się później. Pożegnałeś się z nim zbiciem piątki i odwróciłeś na pięcie w stronę podążającej ku wejściu do budynku kobiecie. Fala chłodnego powietrza uderzyła cię w twarz, powodując dreszcze na całym twoim ciele. Zagłębiłeś dłonie w kieszeniach jasnych dżinsów i westchnąłeś głośno. Każde jej pojawienie się tutaj kumulowało w tobie tuzin emocji. Wiele kosztowały cię te wizyty, bo wewnątrz chciałeś, pragnąłeś obdarować ją drugą szansą, ale obawa wydawała się być zbyt wielka. Tomaszu Fornal, opanowywał cię strach przed kolejnym ciosem ze strony tej niepozornie niegroźnej, kruchej dziennikarki. Twoje ciemne, kasztanowe włosy targał wiatr, nie pozostawiając na nich choćby cienia starannego ułożenia z przed poranka. Poprawiłeś spoczywającą na tobie granatową kurtkę i poderwałeś się z miejsca, obierając cel na dotarcie do klatki schodowej, a następnie swojego lokum. Narzuciłeś na głowę kaptur klubowej, czarnej bluzy i podbiegłeś do drzwi, chwytając je mocno i przytrzymując 27-latce. Lena zadarła głowę ku górze i spojrzała przelotnie na twoją twarz, obdarowując cię wdzięcznym uśmiechem. Przekroczyła próg budynku i pokonywała plik schodów. Twój wzrok mimowolnie spoczął na jej kuszących pośladkach wciśniętych w materiał czarnych spodni. Na migawki chwil, kiedy ugniatałeś je mocno czy ściskałeś zachłysnąłeś się powietrzem. Dziewczyna zaniepokojona zwróciła twarz ku tobie i badała twoją wzrokiem z uniesioną brwią. Na twoje policzki wpłynął obwity rumieniec, a Zawadzka zachichotała cicho, zdając sobie sprawę co było powodem twojego zakrztuszenia się. Zawstydzony spuściłeś głowę, zmieszany podrapałeś się po głowie i rozwarłeś przed nią drzwi mieszkania, przepuszczając przodem. Po mimo upływu czasu nadal działa na ciebie tak samo. Nadal potrafiła pobudzić jednym ruchem, dotykiem, muśnięciem czy odważniejszym spojrzeniem. Jednak ty już nie byłeś taki sam. Dojrzałeś. Miałeś za sobą dwadzieścia dwie wiosny i nie chodziło ci już tylko o przyjemność, o jej bliskość, o seks. Oczekiwałeś gorącego, głębokiego uczucia. Wyczuwałeś to napięcie w powietrzu, kiedy oparła się biodrami o kuchenny blat i wpatrywała w ciebie, gdy zalewałeś wrzącą wodą jej ulubioną herbatę. O szyby twojego mieszkania uderzały krople jesiennego deszczu, a ich strugi tworzyły rozmaite szlaki i ścieżki, parujące naczynie zdałeś sobie sprawę, że nie bez powodu upatrzyła sobie datę dwudziestego piątego listopada dwa tysiące dziewiętnastego roku. Rozchyliłeś usta oszołomiony i pokręciłeś z niedowierzaniem głową, a cień uśmiech wpłynął na twoje spierzchnięte usta. Zmierzyłeś dłonią jasne włosy chłopczyka spoczywającego na wysokości jej biustu i wniosłeś znacznie kąciki ust, uśmiechając się do niego promiennie, gdy popatrzył na ciebie błękitnymi oczami, których barwę przekazałeś mu w genach. Blondynka obserwowała zadowolona tą sytuację, ale po chwili zadarła wzrok na twoją twarz.
– Pamiętałaś – mruknąłeś, wpatrując się głębiej w jej czekoladowe tęczówki.
Jej twarz momentalnie się rozpromieniła, kiedy idealnie odczytałeś jej intencje, ale po chwili przygasła, a jej wzrok został utkwiony w podłodze. Zagubiony nagłą zmianą jej zachowania uniosłeś jej podbródek za pomocą dwóch palców, nakazując jej tym gestem na siebie popatrzeć.
– Spróbujmy od nowa. Potrzebuję tego. – wypowiedziałeś pewnie.
– Nawet nie wiesz jak bardzo na to czekałam. – oświadczyła ci z radosnymi iskierkami w oczach. – Ale ty na coś bardziej. – dodała.
– Na co takiego? – utkwiłeś w niej zdezorientowane spojrzenie.
– Kocham cię, Tomek – rzekła z czułością w głosie.
Przymknąłeś powieki, chcąc zatamować łzy, które momentalnie zaszyły się w twoich oczach. To nie mogło być prawdą. Te słowa, które opuściły jej ozdobione krwistą czerwienią usta brzmiały jak najpiękniejszy sen. Wszystko czego dotąd pragnąłeś się spełniło. Zdobyłeś z reprezentacją Polski złoty krążek Mistrzostw Świata, osiągnąłeś w ubiegłym sezonie klubowym najwyższe dotychczasowe miejsce z radomską drużyną, zostałeś doceniony przez selekcjonera kadry, a teraz usłyszałeś upragnione dwa magiczne słowa, które wypowiedziane przez nią wywoływały gęsią skórkę na twoim ciele. Marzyłeś o tym od chwili waszego joggingu w parku, kiedy oświadczyłeś jej, że to nie tylko seks. Plany posiadania rodziny także zrealizowałeś nieco wcześniej niż w dalszej przyszłości, ale nie narzekałeś na to. Alek od chwili przyjścia na świat, a dokładniej osiemnastego listopada stał się twoim oczkiem w głowie. Noc z niedzieli na poniedziałek, gdy po raz pierwszy ujrzałeś jego tak podobną do matki twarz, siwe, błękitne tęczówki oraz jasne włosy odzwierciedlające odcień włosów Leny zapamiętasz na długo. Przyłożyłeś dłoń do oczu dziecka i zbliżyłeś się znacznie do dziennikarki. 27-latka musnęła subtelnie twoje zziębnięte wargi, ocierając się o nie powoli i zachichotała na widok twojej ręki na nosie waszego synka.
– Podrzućmy go Norbertowi i chodźmy na gorącą czekoladę. – zasugerowałeś, spoglądając na twarz Aleksandra. – Mamy wiele do nadrobienia. – przeniosłeś wzrok na twarz twojej dziewczyny i posłałeś jej delikatny uśmiech.
Skinęła jedynie głową i zaśmiała się na twoje rozemocjonowanie oraz chęć szybkiego nadrobienia zaległości. Nie kalkulowałeś. W rocznicę drugiego roku waszej znajomości zdecydowałeś się zaryzykować. Przechylić szalę na stronę otrzymania drugiej szansy, choć miałeś do wyboru odtrącenie jej i jedynie angażowanie się w wychowanie syna. Jednak nadal odczuwałeś tą chemię pomiędzy wami, którą nie każda para miała dar poczuć. Nie potrafiłeś opisać słowami walki jaką stoczyłeś od chwili pierwszego spotkania w szpitalu do dzisiejszego dnia. Zapierałeś się rękami i nogami przed poddaniem się jej urokowi czy jakimkolwiek zbliżeniem. Nie mogłeś ponownie wpaść w jej sidła, kiedy byłeś pewien, że nie darzy cię tym czym ty ją obdarowywałeś. Bezgraniczną, silną miłością. Wiedziałeś, że już wiecznie będzie żyła w twoim sercu czy umyśle, że wspomnienia z jej osobą nie zaginą, nie utoną w głębi twojej głowy. Nie potrafiłeś zapomnieć najlepszego okresu swojego życia, bo uczyniła cię szczęśliwym, jaką zadawała ci rozkosz podczas kolejnych nocy skąpanych ciemnością w jej warszawskim bądź twoim radomskim mieszkaniu, jak pobudziła w tobie uczucie.. Mogłeś tak wymieniać w nieskończoność, ale wydawało ci się to zbędne, bo ona doskonale wiedziała jaką euforie powodowała w tobie, kiedy znajdowała się obok ciebie i ze złączonymi waszymi dłońmi przemierzała wraz z tobą drogę do jednej z radomskich kawiarni. A później jaką radość dostarczała ci swoim melodyjnym głosem otulającym twoje uszy czy uroczym chichotem lub tym kiedy bawiła się twoimi smukłymi palcami i spoglądała głęboko w oczy co jakiś czas, rzucając ukradkowe spojrzenie na twoje wargi. Tęskniłeś za jej słodką otumaniającą cie wonią. Brakowało ci jej perlistego uśmiechu, w którym skryta była odrobina szczerości i i szczęścia. Tomaszu, byłeś niepewny co do zakończenia tej historii, ale teraz zdawałeś sobie sprawę, że warto było załamanym wylewać hektolitry łez, wlewać w siebie masowe ilości alkoholu, przybitym, pozbawionym chęci do życia spoczywać w sypialni i skrywać się pod przyjemnym, miękkim materiałem kołdry, przeżyć najsłabszy okres dyspozycji sportowej w twojej karierze oraz zostać prawie wykopanym z klubu. Dla niej i Aleksandra blisko warto było poświęcić tak wiele na szale odniesienia końcowego zwycięstwa. Warto było walczyć ambitnie w tym życiowym tie-breaku.
~*~
F: Witam Was, a zarazem żegnam po raz ostatni :( Nie wiem co mam powiedzieć. Ta historia była w pewien sposób wyjątkowa i czuję, że podczas jej pisania nieco udoskonaliłam swój warsztat pisarski i jest mi niezmiernie miło, że mogłam się uczyć od mojej młodszej wspólniczki, ret, która po mimo różnicy wieku ma ogromne doświadczenie i wyższy poziom tworzenia *.* Te dziewięć miesięcy jakie spędziłam z Tobą wspólniczko było naprawdę owocne i cudowne <3 Dziękuję Ci za to, że się zgodziłaś na ten projekt a Wam za obecność i udzielanie się w komentarzach oraz przeżywanie tej historii wraz z nami ^^ Ret się chyba nie pogniewam jak ogłoszę Wam, że za jakiś czas prawdopodobnie powstanie kontynuacja losów Kuby, Tomka i Leny, o ile będziecie chciały nam towarzyszyć :D Całuję i nie mówię żegnam, a dowiedzenia za jakiś czas ;*
PS: Zapraszam na coś równie spontanicznego, pełnego zagadek tylko tym razem tworzonego razem z Paulką, czyli Michała Filipa, Izę i pełną sekretów Julię ^^ >>Życie to bieg przez kosmos, trochę łez, czasem rozkosz<<
A jakby było Wam mnie mało także na pokrzywdzonego Masłowskiego i zagubioną Aleksandrę >> Najważniejsze jest teraz i tu. Bo jutro wybudzimy się ze snu.<< oraz Artura, który uciekł przed wspomnieniami pierwszej miłości do Gdańska oraz pełną szaleństwa Jagodę i powracającą z przytupem Ewelinę >>Elapsing time<<
R: Kurde, nie umiem się witać i teraz wychodzi, że żegnać też chyba nie. Skończyłyśmy ją i jestem z nas obu tak cholernie dumna, że naprawdę nie mogę przestać się uśmiechać. Trochę próbowałam tą historią udowodnić coś sobie, że potrafię pisać o zawodnikach, których podziwiam, szanuję. Czy się udało? Sami oceńcie, ale ja jestem zaspokojona. Przyznam się szczerze, że się męczyłam trochę ze sobą, trochę z tym opowiadaniem i polubiłam się z nim dopiero na końcu. Mamy teraz obie trochę własnych projektów; Kaśka więcej tych opowiadaniowych, ja planuję zmierzyć się z czymś trochę innym, ale mam nadzieję, że będziecie tak jak byliście na tym opowiadaniu. Dobra, a teraz kilka słów do mojej współautorki, bo gdyby nie jej energia to chyba bym nie dała rady, bo gdyby ona to chyba nigdy bym tutaj nie była. Dziękuję, Kaśka - za wszystko, nawet za to poganianie, bo wiem jak bardzo chciałaś pokazać tę historię. Zakończenie daje nam pole do popisu - zobaczymy co przyniesie czas, ale wpadnijcie jeszcze kiedyś, bo kto wie.
R: Kurde, nie umiem się witać i teraz wychodzi, że żegnać też chyba nie. Skończyłyśmy ją i jestem z nas obu tak cholernie dumna, że naprawdę nie mogę przestać się uśmiechać. Trochę próbowałam tą historią udowodnić coś sobie, że potrafię pisać o zawodnikach, których podziwiam, szanuję. Czy się udało? Sami oceńcie, ale ja jestem zaspokojona. Przyznam się szczerze, że się męczyłam trochę ze sobą, trochę z tym opowiadaniem i polubiłam się z nim dopiero na końcu. Mamy teraz obie trochę własnych projektów; Kaśka więcej tych opowiadaniowych, ja planuję zmierzyć się z czymś trochę innym, ale mam nadzieję, że będziecie tak jak byliście na tym opowiadaniu. Dobra, a teraz kilka słów do mojej współautorki, bo gdyby nie jej energia to chyba bym nie dała rady, bo gdyby ona to chyba nigdy bym tutaj nie była. Dziękuję, Kaśka - za wszystko, nawet za to poganianie, bo wiem jak bardzo chciałaś pokazać tę historię. Zakończenie daje nam pole do popisu - zobaczymy co przyniesie czas, ale wpadnijcie jeszcze kiedyś, bo kto wie.
pierwsza!
OdpowiedzUsuńNo to druga - kto by pomyślał, że Tomek po tylu cierpieniach będzie w stanie zaufać Lenie i dać jej kolejną szansę? Szacun panie Fornal ❤ Natomiast Kubusiowi również należą się brawa, ułożył swoje życie, zadbał bardziej o pasję, być może jeszcze jest sam, ale kto powiedział, że przyjaźń nie może połączyć się z miłością? A moje serce definitywnie skradł Aleksander i zdania nie zmienię. Również nie mówię żegnajcie, lecz do zobaczenia, uwielbiam 😍
OdpowiedzUsuńZakochał się na zabój i stało się 😏
UsuńCzy się polaczy to się w drugiej części przekonamy 🤔
Dziękujemy i do zobaczenia 😘
Wy to nawet w epilogu potrafiłyście spuścić bombę na czytelnika haha :D No, tego, że Tomek po tym wszystkim, co zrobiła mu Lena będzie w stanie jej wybaczyć i przede wszystkim na nowo zaufać... Nie spodziewałam się! Widać, że cały czas bardzo kochał Lenę. Dała mu również syna, co połączyło ich ze sobą na zawsze. Postanowił dać jej kolejną szansę, bo i ona wyznała mu, że go kocha. Szacun, Tomek! :) Oby w takim razie, po tym wszystkim, co Lena mu zgotowała, zresztą nie tylko jemu, udało im się stworzyć związek pełen miłości, nie oparty na żadnych kłamstwach i niedomówieniach :)
OdpowiedzUsuńKubuś również przeżył tę całą sytuację, ale poukładał swoje życie. Podpisał kontrakt ze Skrą, co na pewno będzie dużym krokiem w jego karierze. Czego chcieć więcej? :) Oby i jemu ułożyło się w miłości, bo zasługuje na to, jak mało kto :)
Mówicie o kontynuacji? Jestem na tak :D
Genialnie Wam wyszła ta historia <3
Pozdrawiam ;*
Cóż za komplement 😂😂
UsuńOj tak kochał ją bardzo 😊😏
Czy się udało dowiesz się w drugiej części jak powstanie 😊
Dziękujemy i pozdrawiamy 😘
To było jedno z lepszych opowiadań duetów jakie mogłam i miałam przyjemność czytać, w dodatku rozpaliło bardziej moją sympatię do Fornala i niezmiernie cieszę się z takiego zakończenia, a jednocześnie jest mi smutno, że to już koniec..
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo za tak miłe słowa 😍😘
UsuńPo mału powracam do żywych - chyba?
OdpowiedzUsuńWięc jak tylko się ogarnę to wrócę i tutaj.